7.9
Przed 21 docieramy na dworzec Haydarpasa stąd idziemy na przystań Kadikoy(chociaż mogliśmy płynąc z dworca bo tam też jest przystań) i łapiemy prom do Karakoy. Szukając naszego hostelu gubimy się i błądzimy po okolicy. Godzinę zajmuje nam dotarcie do hotelu, a i tak mieliśmy szczęście że akurat ktoś z niego wychodził bo nie jest oznakowany za dobrze. Noc spędzamy w "Erasmus Hostel". Hostel TRAGEDIA! Mamy pokój 2os(bez okna) 9e/os i 1os(z oknem) 15e/os, oczywiście musiała być kłótnia o 10% zapłacony depozyt. Szczęście w nieszczęściu jest to, że wzięliśmy "private" a nie "dorm" bo w dormach jest łóżko przy łóżku i zero przestrzeni (pokoje nasto osobowe). Nasze pokoje nie są dużo lepsze- materac, szafka i pościel. Do tego okazało sie że nie mieszkamy sami i mamy małych karaluchowych towarzyszy(zobaczyliśmy je dopiero rano). Anka która chciała spać gdziekolwiek byle taniej po nocy w tej dziurze zmieniła swój pogląd o 180stopni:) W hostelu spotkaliśmy Polkę która powiedziała, że spędzą łącznie w dormie 4dni- wzbudza to nasz nieskrywany podziw!
8.9
Ok 8 wynosimy się z hostelu i udajemy się tramwajem na Sultanahmed gdzie mamy zarezerwowany hostel w "Noble Hostel" 17e/os 3osobowy pokój z łazienką i śniadaniem. W hostelu jesteśmy po9 zostawiamy bagaże i idziemy zobaczyć okolicę (mamy wrócić o 11).
Postanawiamy iść do Cysterny, płacimy 10TL(nie ma jakichkolwiek zniżek o której informuje nas wielka kartka przy kasie) i spędzamy tam góra 30min. Wg mnie cena jest wygórowana do tego miejsca. Warto więc zaczekać na jakąs większą wycieczkę i prześlizgnąć się koło kasy bo nie ma kołowrotków. Po Cysternie idziemy na Hipodrom, do Błękitnego meczetu jest długa kolejka więc idziemy do hostelu. Tutaj okazuje się, że jednak nasz pokój jednak nie jest gotowy. Postanawiam już zapłacić za nasz pobyt i robię błąd, bo spuszczam pieniądze z oczu. Recepcjonista po oddaniu paszportów wykorzystuje chwilę mojej nieuwagi i zabiera pieniądze które zostawiłem na ladzie i mówi, że zamiast 50e dałem 50TL niestety nie mam dowodu na jego złodziejstwo i po krótkiej kłótni i powiedzeniu co o nim i o jego kraju myślę muszę dopłacić różnicę(szkoda że nie znałem numeru na turystyczną policję - to nauczka na przyszłość żeby jeszcze lepiej się przygotować do podróży).
Po wprowadzeniu się do pokoju, wyruszamy na dalsze zwiedzanie. Idziemy na przystań Eminonu i za 10TL kupujemy 2h rejs statkiem po Bosforze(statek turystyczny, w planie mieliśmy płynąć Turyol który wypływa zza mostu Galata. Turyolem chyba jest lepiej płynąć niż zwykłym turystakiem). Na pokład lepiej wziąć ze sobą wodę bo pewnie na statku ceny są turystyczne. Statek płynie do Rumeli Hisarı i zakręca(płynie przy 2 brzegach). Po rejsie idziemy na bazar Egipski i na Wielki, to jedyny dzień gdzie podczas naszego pobytu będzie otwarty bo kończy się Ramadan i dopiero w poniedziałek będzie można go zobaczyć. Mówiąc szczerze to Egipski jest ciekawy ale Wielki to pomyłka(syf i badziewie). Furorę robi skórzany bezrękawnik!:)
Po bazarach idziemy do bramy Uniwersytetu i ruszamy do Hali Sinan Erdem Dome na ćwierćfinałowe mecze MŚ w kosza Serbia-Hiszpania i Turcja-Słowenia. Przy metrze idziemy do marketu(przy wejściu prawie odprawa jak na lotnisku) gdzie kupujemy sobie Efezy i idziemy pod halę. Pod halą postanawiamy sprzedać bilety na mecze i dostajemy za nie 270TL(chcieliśmy 450 ale przez Serbów nie udało się tyle dostać - sprzedaliśmy 2xTurkowi i 1xSerbowi). Po sprzedaniu podchodzili do nas Hiszpanie i może to im trzeba było sprzedać:) Spod hali jedziemy na kebab na Karakoy i oglądamy 2. połowę meczu Hiszpania-Serbia, niestety nie sprzedawali tam piwa więc jedziemy na Taksim i idziemy ulicą Istiklal w stronę wieży Galata, podczas wieczornego spaceru Istiklal, jemy turecka zupę z soczewicy - Corbę a po tym idziemy do pubu gdzie oglądamy 1.połowę meczu Turcja-Słowenia. Niestety Turasy gromili Słoweńców więc nie mieliśmy przyjemności z oglądania tego widowiska i idziemy do hostelu.
9.9
Rano idziemy na hostelowe śniadanie, które jest bez rewelacji (jajka na twardo, biały ser, pomidor, ogórek, płatki). Dzisiaj koniec Ramadanu i Andrzej opowiada jak o 5 rano przez pół godziny delektował się śpiewem muezina, Anka i ja na szczęście słodko wtedy spaliśmy:) Po śniadaniu ruszamy do Hagia Sofia ale otwierają ją dzisiaj dopiero o 12 więc jedziemy do Dolmabahce. Zapominam że nawet w normalny dzień byłaby zamknięta(czwartek). Wracamy na Sułtanahmed i idziemy do Topkapi, które dzisiaj otwierają o 11. Jesteśmy kilka minut przed 11 i spotyka nas duży tłumek ale Andrzejowi udaje się jakoś kupić bilety i wchodzimy przed całym tłumem(ma to ten plus że ciągle jesteśmy przed główną falą turystów i mamy względny luz w salach). W pałacu Topkapi spędzamy ok3h(Harem sobie darowaliśmy) a można tam dłużej bo jest co zwiedzać. Następnie postanawiamy pojechać pociągiem podmiejskim(z Cankurtaran -1,5TL) na podstambulską plażę we Floryi. Plaża może i fajna ale wszystko za płotem z drutem kolczastym i 15/10TL za wstęp. Wracamy pociągiem w stronę Stambułu ale wysiadamy na Bakirkoy i pieszo udajemy się do hali na mecze USA-Rosja i Argentyna-Litwa. Czas około meczowy piwkujemy. Ochrona przed meczem każe zostawić Andrzejowi aparat w przechowalni(10TL) a przy 2. wchodzeniu Ance nie każe, mnie nie chcą wpuścić na mecz bo mam 25centów i 1TL w bilonie (że to stanowi zagrożenie bo mogę wrzucić monety na boisko). Każą mi wrzucić do kosza z bilonami na co ja się nie zgadzam i pytam dlaczego mam to zrobić i czy ktoś mi daje pieniądze żebym ot tak je zostawiał?! Kłótnia jest coraz mocniejsza bo nie chcę zostawić też chleba i pytam czy muzułmanie wyrzucają jedzenie, bo chrześcijanie tego nie robią:) Kończy się tym że chleb kładę na ladę(a nie do śmieci) a 2 bilony wyrzucam w powietrze mówiąc, że nie będę wspierać Turasów. Co ciekawe przyczepili się do 2 bilonów w kieszeni a do kilkunastu w portfelu już nie. Mecze bez historii. W sklepie na Sułtanahmedzie kupujemy piwa, powoli nie smakuje nam Efez i przerzucamy się na Marmarę.
10.9
Dzisiaj nie mamy w planach żadnych meczów i ten dzień początkowo był przeznaczony na Bursę ale jakoś leń nas dopadł i nie chciało nam się rano zrywać, Ledwo zdążyliśmy na śniadanie a po nim postanawiamy zobaczyć się do Istanbul Modern na "BodyWorlds", kontrowersyjną wystawę Gunthera von Hagensa(bilety 25TL normalny i 21TL ulgowy) Kasjer próbuje nas oszukac na kilka TL, jak zawsze tylko głupi uśmiech, bez przepraszam, mówię mu co myślę o tym tureckim zapominaniu ale pewnie dalej próbuje oszustwa na turystach. Na wystawie jesteśmy ok 1godziny, wielkim minusem jest że tylko 1/3 opisów jest po angielsku. Po "ciałach" idziemy do Dolmabahce. Niestety jest duża kolejka i zwiedzamy tylko przypałacowy park z wieżą i ruszamy w stronę "Macka Parki". Mieliśmy ambitny plan przejechania się kolejką ale trafił się nam dolmusz na Taksim i nim jedziemy. Postanawiamy odwiedzić muzeum wojskowości(wydaje mi się że 4TL), niestety trafiamy do niego godzinę przed zamknięciem a szkoda bo bardzo ciekawe i warte odwiedzenia miejsce. Następnie łapiemy taxi(15TL) i jedziemy do Miniaturk(10TL). Uważam, że ciekawe miejsce i także warte odwiedzenia - park podzielony jest na kilka stref, miniaturki tureckie, stambulskie i "światowe"(tzn. ze świata muzułmańskiego). Po Miniaturku idziemy na Sutluce gdzie kupujemy żetony na statek po "Golden Horn". Ponieważ do statku mamy godzinę to idziemy na festyn polityczny, który odbywa się przy przystani(lotniskowe rewizje). Szkoda, że rejs po Golden Horn odbywa się już po zmroku. W pokoju hostelowym robimy sobie "imprezkę" i sąsiedzi muszą nas uciszać:)
11.9
Ciężki dzień, ledwo doczłapaliśmy się na śniadanie(które jest na dachu hostelu) i po nim idziemy spać. Po południu Anka z Andrzejem idą na kebab, a jak dalej sobie smacznie śpię. Wieczorem idziemy na półfinałowe mecze USA-Litwa i Turcja-Serbia. Jedziemy pociągiem podmiejskim i wysiadamy na Bakirkoy i postanawiamy być cwani i pójść skrótem a nie wzdłuż drogi. Finał jest taki, że źle skręciliśmy i się zgubiliśmy. Chciałem wziąć taksę ale Anka zaczęła wypytywać ludzi i jakiś Turek postanowił podrzucić nas autem pod halę(nawet oferował jedzenie z KFC czy Maca które miał w aucie). Spóźniamy się na 1. połowę meczu USA-Litwa. Po 1. meczu chcieliśmy sprzedać bilety na mecz Turcja-Serbia(bo chętnych by nie brakowało a nas średnio ten mecz obchodził) ale nie wypuszczają nas z hali - dziwne bo do tej pory wypuszczali. Na meczu Turcja-Serbia coś w nas wstępuje, dajemy popis kibicowania i całym sercem wspieramy Serbów. Jesteśmy nielicznymi kibicami Serbii w naszym sektorze:)
Sędziowie "wydrukowali" spotkanie dla Turków ale miał być medialny finał USA-Turcja i był. Przy wychodzeniu z sektora nie obywa się bez kilka kuksańców i "ciepłych słów" od gospodarzy.
12.9
Ostatni "turystyczny" dzień w Stambule. Pogoda jest brzydka, pada. Popołudniu odwiedzamy Błękitny meczet i grobowiec Sułtana Ahmeda, po tym idziemy do Hagia Sofia(20TL), gdzie spotykamy polską wycieczkę, podłączamy się do ich grupy i z nimi zwiedzamy były kościół. Tutaj utwierdziliśmy się przekonaniu że lepiej pojechać samemu niż z wycieczką. Polska wycieczka zwiedzała może 20min, my zostaliśmy trochę dłużej w byłym kościele, meczecie a obecnym muzeum. Do tego najwspanialszego obiektu architektury i budownictwa całego pierwszego tysiąclecia naszej ery trzeba się dobrze przygotowac. To co powiedziała przewodniczka polskiej grupy w 1/100 nie oddaje wspaniałości tego budynku! Hagia Sofia powstała w latach 532-537, ufundowana przez Justyniana I Wielkiego a zaprojektowana przez Antemiusza z Tralles i Izydora z Miletu zapiera dech w piersiach. Na pierwszy rzut oka budowla nie powala ale kiedy poznamy jej historię i na własne oczy zobaczymy ten cud myśli architektonicznej (wraz z wnętrzem) które stoi od XIVw to w pełni ją docenimy.
Na sam koniec zwiedzania idziemy do muzeum Archeologicznego(wydaje mi się że 8TL) i to miejsce z ręką na sercu polecam. Ciekawe miejsce z interesującymi eksponatami. Czas nas gonił i spędziliśmy w muzeum tylko 90min a można i pół jeśli nie cały dzień! Wracając do pokoju kupujemy przepyszną opieczoną kolbę kukurydzy(1,5TL) po czym udajemy się na ostatni dzień MŚ czyli mecz o 3.miejsce Litwa-Serbia i finał USA-Turcja. Dzisiaj jedziemy tak jak 1. dnia czyli tramwaj+metro, a nie jak ostatnio pociągiem podmiejskim(3TL zamiast 1,5TL ale z metra łatwiejsza droga).
Pierwszy mecz bez emocji, z Serbów uszło całe powietrze po niesprawiedliwej porażce z gospodarzami. Finał był emocjonujący tylko przez 1.kwartę później był już koncert USA. Większość tureckich kibiców z naszego sektora opuściła mecz pod koniec 3.kwarty, cóż przegrać też trzeba umieć:)). Podczas dekoracji tureccy kibice gwiżdżą na swoich wojskowych, dochodzi nawet do ciekawego incydentu gdy jakiś facet ubliża wychodzącym wojskowym po czym idzie w stronę wyjścia a za nim w pogoń ruszają tajniacy. Nie wiem o co chodzi z generałami i ogólną sytuacją ale podejrzewam że to premier Ergodan i jego popychanie polityki ku islamowi(a co na to wyznaczniki Ataturka i jego nie mieszania polityki z religią?!).
Mecz z dekoracją przeciąga się i ucieka nam ostanie metro i musimy jakoś inaczej wrócić do hostelu. W tej samej sytuacji jest kilkaset innych kibiców. O taksie możemy pomarzyć bo jest do niej dużo chętnych. Odchodzimy od głównego szlaku powrotu kibiców i dostrzegamy przystanek dolmuszów, okazuje się że jest połączenie z Aksarayem a stamtąd mamy już tramwaj. Jedziemy(3TL) razem z Litwinami i jednym Grekiem który nie ma pieniędzy bo kupił już żetony, ale dzięki tureckiemu policjantowi jedzie z nami za darmo. Wysiadamy na Aksarayu i idziemy na Sułtamahned pieszo bo tramwaje też już nie jeżdżą. W drodze zatrzymujemy się w sklepie i kupujemy sobie (i Papadapolusowi) piwo, Litwini świętują pod sklepem i gratulują nam złotego medalu:)) Mam na sobie bluzę USA.
Nasz Papek idzie sobie nawet z nimi robić zdjęcia i spijać śmietankę z Amerykańskiego sukcesu (też się nie przyznaje, że nie jest Amerykaninem). Grek zaprasza nas na picie do swojego hostelu ale niestety musimy mu odmówić bo za kilka godzin mamy lot a jeszcze się nie spakowaliśmy. Umawiamy się że spotkamy się za rok na Eurobaskecie na Litwie:)
W hostelu pakujemy się i ok 4 zasypiamy.
13.9
Wstajemy o 6rano i zbieramy się z hostelu. O 9.10 mamy lot z Ataturka do Izmiru. W drodze na lotnisko spotykamy litewskiego niedobitka który ciągle świętuje 3.miejsce swojego kraju. Podczas odprawy, pracownica Pegasusa próbuje nas obciążyć finansowo za nadbagaż. Po tym jak pokazałem je,j że mamy limit 30kg i mamy dwadzieścia kilka kg niedowagi, wykonuje kilka wyimaginowanych telefonów z kwaśną miną i oczywiście bez przepraszam czy pocałuj mnie w dupę wydaje karty pokładowe.
Opuszczamy Stambuł.