Lądujemy z opóźnieniem, kupujemy bilet 24h i autobusem nr210 jedziemy na dworzec kolejowy w Gdańsku. Zosatwiamy swoje rzeczy w schowku(9zł za 24h) i ruszamy na zwiedzanie miasta. Kierujemy się w stronę Stoczni Gdańskiej, wcześniej wchodzimy na wystawę "Droga do wolności". Wystawa ciekawa i warta zobaczenia! Chwila zadumy na placu Solidarności, pod pomnikiem upamiętniającym ofiary Grudnia '70(zastanawiające jest jak to możliwe że Kiszczak i Jaruzelski są "ludźmi honoru" a nie gniją teraz w więzieniu. Odpowiedz jest pewnie między Okrągłym Stołem, Magdalenką a gadzinówką Michnika).Dwie godziny snujemy się po starym mieście, trasa to Brama Wyżynna-Wilki Młyn-ul.Długa-Pobrzeże. Niestety wszystkie muzea i atrakcje są już pozamykane(nawet rejs stateczkiem). Ponieważ mamy jeszcze czas jedziemy SKM do Sopotu. W pociągu łapie nas kanar i pomimo biletu 24h(jak się okazuje nie obejmujący SKM) wypisuje nam mandat. Niezbyt miły akcent ale pomimo tego nieprzyjemnego incydentu, stwierdzamy że Gdańsk jest ładniejszy od Krakowa.W Sopocie idziemy na molo, cena 5,50 to trochę przegięcie ale kto Sopotowi zabroni:) Molo jak molo, cena zmusza do zachwytów.Wracamy do Gdańska(tym razem kupujemy bilety na SKM), zabieramy z dworca bagaże i jedziemy na Kartuską do hotelu gdzie zatrzymał się mój brat. Tam szybki prysznic, kolacyjka i gdy zbieramy się na lotnisko przychodzi "koks" z recepcji i wyrzuca nas z pokoju(trochę to dziwne bo było uzgodnione że możemy posiedzieć do 23). Hotel to: www.willagreenhouse.plBrat podrzuca nas na lotnisko i czekamy na lot do Niemiec. Na lotnisku niestety nie ma transmisji z finałów NBA a szkoda bo z chęcią zabiłbym tak czas. Na naszym terminalu śpi kilku bezdomnych, ale o 4 zwijają się a zamiast nich pojawiają się posażerowie porannych lotów.
Odprawa Wizzair a właściwie boarding to tragedia. Zaczyna się 30min przed odlotem i przeprowadza go 1pracownik. Idzie to topornie, na pokładzie spotykamy niemiłą obsługę która na pasażerach wyładowywuje swoj zły humor.